“Nie krzycz
– nie ma o co się złościć!”, “Oj już daj spokój – przecież to nie boli” – kiedy
dziecko doświadcza trudnych emocji, my, dorośli, często nie zgadzamy się na
uczucia, które ono nam komunikuje, i próbujemy natychmiast je ukrócić. Czy taka
postawa jest jednak pomocna w powrocie dziecka do równowagi i czy uczy je
efektywnego radzenia sobie z trudnymi przeżyciami teraz i w przyszłości?
Dorosły i jego emocje
Wyobraźmy
sobie, że coś nas bardzo zdenerwowało. Jesteśmy zirytowani. Emocje sięgają
zenitu – gotujemy się w środku, czujemy złość, niemoc i wewnętrzny ból. Obok
nas stoi ktoś bardzo nam bliski – partner, mama, tata czy przyjaciel. Widzi, że
płaczemy, krzyczymy i histerycznie opowiadamy o tym, co się wydarzyło. A teraz
wyobraźmy sobie, że nagle mówi do nas: “Przestań płakać – przecież nic się
nie stało!” albo “Uspokój się! Po co ten krzyk?”, “Przestań
histeryzować!”. Jak reagujemy na podobne komunikaty w chwili, w której
jedyne, czego potrzebujemy, to czyjeś nieoceniające wsparcie i autentyczne
wczucie się w naszą sytuację? Czy nie wolelibyśmy poczuć, że ktoś szczerze nam
towarzyszy i usłyszeć: “Dobrze cię rozumiem – też bym się tak poczuł”?
Kiedy
rozmówca deprecjonuje nasze trudne emocje, zwykle potęguje to naszą złość.
Stajemy się jeszcze bardziej wzburzeni.
Myślimy: “Może faktycznie coś jest ze mną nie tak? Może wyolbrzymiam?”, “Chyba rzeczywiście trochę przesadzam…”. Przestajemy sobie ufać i w siebie wierzyć, a zamiast zaakceptować swoje uczucia, a następnie spokojnie się im przyjrzeć i je zrozumieć – zaczynamy krytycznie patrzeć na siebie i swoje przekonania.
Myślimy: “Może faktycznie coś jest ze mną nie tak? Może wyolbrzymiam?”, “Chyba rzeczywiście trochę przesadzam…”. Przestajemy sobie ufać i w siebie wierzyć, a zamiast zaakceptować swoje uczucia, a następnie spokojnie się im przyjrzeć i je zrozumieć – zaczynamy krytycznie patrzeć na siebie i swoje przekonania.
Dziecko
odczuwa podobnie. Kiedy doświadcza trudnych i silnych emocji – jest zrozpaczone
i zlęknione – jedyne, czego potrzebuje, to bezwarunkowa akceptacja.
Zaprzeczanie uczuciom i lekceważenie ich nie przysłuży się budowaniu dobrej
relacji z dzieckiem i wzmacnianiu zdrowego poczucia jego własnej wartości. Jeśli
za każdym razem słyszy, że powinno przestać płakać i się złościć, bo nie ma ku
temu rzeczywistych powodów – w konsekwencji zacznie w to wierzyć, straci
zaufanie do siebie, stanie się bezsilne wobec własnych emocji i związanych z
nimi przeżyć.
Emocje a potrzeby
Jak mówi
Marshall Rosenberg, twórca Porozumienia bez Przemocy, za każdą emocją kryje się
niezaspokojona potrzeba (głębszy przekaz i osobiste pragnienie). Czy celem
dorosłych nie powinno być wspieranie dzieci w odkrywaniu tych znaczeń? Czy nie
jest tak, że kiedy dziecko uczyłoby się rozpoznawać, co czuje i czego
potrzebuje, o wiele łatwiej byłoby mu odnaleźć się w trudnych chwilach?
Jeśli jednak
zamiast wsparcia otrzymuje informacje, że powinno czuć coś innego, niż czuje,
nie pomoże mu to w rozumieniu i regulacji emocji teraz i w przyszłości. Może to
spowodować, że straci kontakt z samym sobą, a jego napięcia i skumulowane
trudne emocje, których nie pozwolono mu wyrazić, będą musiały znaleźć ujście
gdzie indziej.
Psycholog
Agnieszka Stein w swojej książce pt.: "Akcja adaptacja "pisze
tak: “Zanim dzieci nauczą się komunikować w dojrzały sposób i wyrażać swoje
emocje głównie poprzez słowa w taki sposób, aby nikogo nie ranić, używają do
ich uzewnętrzniania całego swojego ciała. Rąk i nóg. Tupią, rzucają, popychają
się i biją”.
Oczywiście nie w tym rzecz, by dawać przyzwolenie na to, aby dziecko swoją postawą raniło innych i przekraczało ich granice tylko dlatego, że inaczej jeszcze nie potrafi. Zadanie rodziców polega tu na tym, by pomóc mu pojąć, co się z nim dzieje, nazwać jego emocje oraz nauczyć je inaczej reagować w podobnych sytuacjach.
Oczywiście nie w tym rzecz, by dawać przyzwolenie na to, aby dziecko swoją postawą raniło innych i przekraczało ich granice tylko dlatego, że inaczej jeszcze nie potrafi. Zadanie rodziców polega tu na tym, by pomóc mu pojąć, co się z nim dzieje, nazwać jego emocje oraz nauczyć je inaczej reagować w podobnych sytuacjach.
Neurobiologia
Mózg
człowieka składa się z trzech wyspecjalizowanych struktur – części gadziej,
ssaczej i racjonalnej. Mózg gadzi jest najgłębszą i najstarszą strukturą
(powstał bowiem aż 300 milionów lat temu). Jest on odpowiedzialny za podstawowe
funkcje organizmu związane z przetrwaniem – wrodzone reakcje (uciekaj albo
walcz) – oraz podstawowe funkcje życiowe – trawienie, oddychanie, uczucie
głodu, regulacja cyklu snu. Mózg ssaków (zwany też układem limbicznym albo
mózgiem emocjonalnym) związany jest z powstawaniem silnych emocji (które nota
bene są kontrolowane przez mózg racjonalny). Mózg ssaczy odpowiada za złość,
strach, więzi społeczne, zabawę, skłonność do eksploracji, stres związany z
rozłąką. Mózg racjonalny to najwyżej rozwinięta struktura, choć w ujęciu
ewolucyjnym jest najmłodsza (istnieje bowiem od około 200 000 lat). Otula ona
“stare” mózgi – ssaczy i gadzi. Racjonalna część mózgu zajmuje aż 85 procent
całkowitej jego masy i odpowiada za wyobraźnię, twórczość, rozumowanie,
refleksję, regulację emocji, empatię i samoświadomość.
W chwili
przyjścia na świat dwa niższe ośrodki mózgu (gadzi i ssaczy) są gotowe do
pełnienia swojej funkcji, natomiast mózg racjonalny jest do niej zupełnie
nieprzygotowany. Właśnie dlatego dzieci nie są w stanie rzeczowo komunikować
swoich uczuć i samodzielnie sobie z nimi radzić dopóty, dopóki dorośli im w tym
nie pomogą.
Z punktu widzenia neurobiologii mózgi dzieci są emocjonalnie niedojrzałe. Istotne jest zatem, w jaki sposób wpływamy na wczesne doświadczenia dziecka, ponieważ to one mają bezpośredni wpływ na to, które stany emocjonalne będą u niego występować najczęściej – czy będą potrafiły czerpać radość z codziennych doświadczeń, czy też będą notorycznie odczuwały uporczywe stany lęku, złości i obniżonego nastroju.
Z punktu widzenia neurobiologii mózgi dzieci są emocjonalnie niedojrzałe. Istotne jest zatem, w jaki sposób wpływamy na wczesne doświadczenia dziecka, ponieważ to one mają bezpośredni wpływ na to, które stany emocjonalne będą u niego występować najczęściej – czy będą potrafiły czerpać radość z codziennych doświadczeń, czy też będą notorycznie odczuwały uporczywe stany lęku, złości i obniżonego nastroju.
Jak
podkreśla znana psycholog i psychoterapeutka, Margot Sunderland: “Hormony i
substancje chemiczne w mózgu mają potężny wpływ na nasze uczucia, percepcję i
zachowania. (…) Jeżeli człowiek w okresie dzieciństwa regularnie przeżywa
strach i wściekłość, przykładowo w związku z surowym wychowaniem, wydzielanie
opioidów i oksytocyny* w mózgu może zostać zablokowane. Z uwagi na brak
spokoju, pocieszenia i ciepłej czułości fizycznej ciało i mózg dziecka mogą
przywyknąć do wysokiego poziomu kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny, które są
produkowane w nadnerczach w chwilach stresu. To może prowadzić do ciągłego
odczuwania zagrożenia i braku poczucia bezpieczeństwa” (Sunderland M.:
Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny twojego dziecka,
Warszawa 2012).
Oprócz
biologicznej dojrzałości mózgu dzieciom potrzeba także “dobrych praktyk z ich
otoczenia” oraz “możliwości skorzystania z zewnętrznego mózgu racjonalnego”, ponieważ ich własny nie
działa jeszcze efektywnie. Ten zewnętrzny mózg znajduje się w nas – w
dorosłych. Aby pomóc dzieciom “podłączyć się” do niego, warto każdorazowo
zacząć od uznania, że wszystkie emocje dziecka są ważne. Celem dorosłych nie
powinno być ignorowanie uczuć, jakich doświadcza dziecko, a ich akceptacja i
uważność na nie. To, co mówimy do naszych dzieci, ma niebagatelny wpływ na ich
sposób patrzenia na siebie i myślenia o sobie, a od poczucia bezpieczeństwa i
poczucia własnej wartości zależy, czy i w jaki sposób dzieci poradzą sobie w
różnych życiowych sytuacjach. Jeśli zatem pragniemy, aby były spokojne, silne,
radosne, odważne, wierzyły w siebie i we własne możliwości, warto zwrócić uwagę
na to, co i w jaki sposób do nich mówimy. Jak reagujemy na ich emocje i
towarzyszące im przeżycia.
Co mówić do dziecka, które
doświadcza silnych i trudnych emocji?
Jeśli rodzic
czy opiekun jest uważny na dziecko i autentyczny wobec niego, nie musi wylewać
potoku słów, aby dziecko czuło, że dorosły je wspiera. Ono naturalnie i dużo
szybciej wyczuwa intencje, jeszcze zanim mama czy tata zdążą cokolwiek do niego
powiedzieć. Wystarczy być obok dziecka tu i teraz, przytulić je, jeśli wyrazi
na to zgodę. (Niekiedy dzieci decydują, że chcą być same ze swoją złością czy
smutkiem – warto to uszanować i okazać jedynie swoją gotowość do rozmowy czy
utulenia ich wtedy, kiedy będą tego potrzebować).
Jeżeli
jednak czujemy, że zarówno dla nas, jak i dla naszego dziecka poza naszą pełną
uwagi obecnością ważne jest, by dodatkowo wypowiedzieć naszą troskę, możemy
skorzystać z poniższych sugestii:
1. Zamiast: “Przestań płakać – nic się przecież nie
stało”
Zauważyć i
nazwać to, co się stało, np.: “Przewróciłeś się i pokazujesz, że boli cię
kolano(?)”, “Upadłaś – czy coś cię boli?”, “Zosia nie pozwoliła ci bawić się
swoją zabawką. Widzę, że jest ci przykro/że jesteś rozzłoszczony”.
Jeśli
dziecko reaguje jeszcze silniejszymi emocjami na to, co dorosły do niego mówi –
zaczyna jeszcze bardziej płakać albo głośniej krzyczeć – nie warto się zrażać.
Akceptacja uczuć dziecka nie ma być środkiem do jego natychmiastowego
wyciszenie się. Jak pisze w swojej książce Małgorzata Musiał: “Kiedy
decyduję się wesprzeć w regulacji emocji, powinnam liczyć się z tym, że to
potrwa. Dopiero wtedy zaczną się przetaczać: złość, wściekłość, smutek, żal,
frustracja, zdenerwowanie etc. Płacz może się nasilić, krzyk wzmocnić. To nie
jest dowód na nieskuteczność takiego podejścia; wręcz przeciwnie, to dowód na
to, że silne emocje oprócz ukojenia potrzebują rozładowania – a wspierająca
postawa otoczenia stwarza ku temu bezpieczną przestrzeń”.
2. Zamiast: “Nie krzycz – nie ma co się złościć!”
Inaczej: “Widzę,
że jesteś zdenerwowany”, “Nie kupiłam ci cukierków i to bardzo cię
rozzłościło”, “Krzyczysz, bo bardzo chciałaś zostać jeszcze na placu zabaw”
albo “Dobrze się bawiłaś, a ja poprosiłam, żebyśmy wracali do domu”.
Krzyk
dziecka podobnie jak jego płacz jest ważnym sygnałem oraz próbą przekazania dorosłemu
informacji, że dziecko sobie z czymś nie radzi, że któraś z jego potrzeb nie
została zaspokojona. Że zaistniała sytuacja była dla niego zbyt trudna. Warto
pozwolić wyrazić złość (w sposób nieraniący innych) i zaakceptować to, że się
pojawiła. Dorosłym trudno czasem przyjąć nawet własne emocje, nie dziwi więc
fakt, że nie zawsze mają odwagę zmierzyć się z emocjami swojego dziecka. Warto
jednak pracować nad własnymi odczuciami i stawić im czoła, by umieć wesprzeć
dziecko w odkrywaniu istoty jego uczuć.
3. Zamiast: “No już wystarczy – uspokój się”
Inaczej: “Widzę,
że wciąż jesteś bardzo zdenerwowany”, “Trudno ci pogodzić się z moją decyzją?”,
“Widzę, że jest ci wyjątkowo przykro. Rozumiem twoje emocje, kochanie”.
Często
zdarza się też tak, że kiedy płacz dziecka przeciąga się w nieskończoność,
rodzice czy opiekunowie (mimo wcześniejszej akceptacji uczuć dziecka)
ostatecznie nie wytrzymują i proszą, żeby nareszcie przestało rozpaczać. Warto
jednak nie mieć oczekiwań odnośnie do długości wyrażania własnych uczuć.
Jednego dnia dziecko może potrzebować pięciu minut na “samoregulację” i
naturalne wyciszenie się, a innego – godziny czy dwóch.
Życiowe napięcia kumulują się w nas niekiedy przez dłuższy czas, można powiedzieć, że czas ich uzewnętrzniania jest wprost proporcjonalny do ich ilości i natężenia. Pamiętajmy, że trudne i niewyrażone przez nas uczucia nie wyparowują i zawsze w końcu dają o sobie znać. Niestety zwykle w najmniej oczekiwanym momencie.
Życiowe napięcia kumulują się w nas niekiedy przez dłuższy czas, można powiedzieć, że czas ich uzewnętrzniania jest wprost proporcjonalny do ich ilości i natężenia. Pamiętajmy, że trudne i niewyrażone przez nas uczucia nie wyparowują i zawsze w końcu dają o sobie znać. Niestety zwykle w najmniej oczekiwanym momencie.
4. Zamiast: “Mam dość! Wiecznie płaczesz”, “Co się
z tobą dzieje?” albo “Wciąż coś ci się nie podoba”
Inaczej: “Widzę,
że masz dzisiaj słabszy dzień. Na co masz ochotę? Może poczytać ci książkę?”,
“Jestem tutaj – jeśli chcesz, możemy się razem pobawić”.
Niekiedy
dzieci są płaczliwe i wydają się być niezadowolone przez cały dzień. Jeśli trwa
to “zbyt długo”, dorosłemu trudno jest być w pełni cierpliwym i opanowanym.
Korzystnie byłoby wtedy spróbować znaleźć przyczynę samopoczucia dziecka i
przypomnieć sobie o tym, że także ono ma prawo mieć słabszy dzień – może czuć
się bardziej zmęczone, niewyspane albo gorzej reagować na określone warunki
zewnętrzne. Może brakować mu cierpliwości i złościć się na wszystko i
wszystkich dookoła. Ono samo niestety nie wie i nie rozumie, co się z nim
właściwie dzieje.
Zamiast upominać
dziecko i osądzać, warto zauważyć to, co robi i w jaki sposób to robi, i
spróbować pomóc mu odnaleźć się w kiepskim nastroju. Czy my, dorośli, mając
słabszy dzień, chcemy usłyszeć od naszych bliskich: “Mam cię dość” albo “Przestań
– wiecznie tylko narzekasz i narzekasz”…? Spróbujmy mówić dziecku to, co
sami chcielibyśmy usłyszeć w podobnej sytuacji.
5. Zamiast sławetnego: “Oj już daj spokój –
przecież to nie boli” albo “To tylko delikatne zadrapanie, a ty
płaczesz, jakby stało się coś wielkiego”
Inaczej: “Przewróciłeś
się i teraz bardzo boli cię kolano?”, “Widzę, że się zadrapałaś i bardzo cię
boli?”, “Potrzebujesz mojej pomocy?”.
Bo co to
właściwie znaczy: “Przecież to nie boli”? Nie może boleć czy nie ma
prawa boleć?
Ależ mamo, tato, to boli! Mnie to boli, może ciebie by to nie bolało, ale ja odczuwam ból! Proszę, pozwól mi czuć to, co czuję.
Ależ mamo, tato, to boli! Mnie to boli, może ciebie by to nie bolało, ale ja odczuwam ból! Proszę, pozwól mi czuć to, co czuję.
Jeśli
chcemy, aby nasze dzieci potrafiły zaufać sobie i swoim odczuciom dzisiaj i w
dorosłości, nie możemy zaprzeczać temu, co pragną nam zakomunikować. W przeciwnym
razie zaczną tracić ze sobą kontakt, a w podobnych sytuacjach w przyszłości nie
zrozumieją przekazu płynącego z doświadczania określonych emocji. Odetną się od
swoich uczuć i nie będą umiały ich okazywać. Nie nauczą się również zgłębiać
uczuć innych.
Okazywanie
empatii dziecku nie tylko uczy je empatii wobec siebie i innych, pomaga mu
również poczuć, że jego uczucia są ważne oraz że warto szanować uczucia innych
ludzi i postępować w zgodzie ze sobą i z własnymi przekonaniami.
6. Zamiast: “Nie przesadzaj – nie ma się czego
bać!” albo “Jak można bać się takiego małego pająka? Przecież on nic ci
nie zrobi”
Inaczej: “Widzę,
że bardzo się przestraszyłeś. Chcesz się do mnie przytulić?”, “Wystraszyłeś
się? Rozumiem cię. Kiedyś też bałam się pająków”.
Podobnie jak
w przypadku złości czy smutku dziecko potrzebuje zrozumienia i wsparcia również
wtedy, kiedy się czegoś boi. Oczywiście ten strach dorosłym może wydawać się
nieco karykaturalny, jednak dziecko (niezależnie od wymiaru swojego lęku) ma do
niego pełne prawo. Każdy z nas czasem się czegoś boi. Strach jest niejako
wpisany w naszą naturę. To, co przeraża dziecko, nie musi lękać rodzica i na
odwrót. Ważne, by nie bagatelizować niczyich uczuć.
Kiedy
dorosły odczuwa strach, nie lubi, gdy inny dorosły to lekceważy. Czuje się
wtedy zawstydzony, zasmucony lub rozzłoszczony (bo niezrozumiany) i w
rezultacie zaczyna jeszcze bardziej się bać… Nie zapominajmy, że dziecko
odbiera świat podobnie. Jeśli nie dostaje właściwego wsparcia, niełatwo będzie
mu uporać się z trudnymi przeżyciami. Kiedy jednak będzie dorastało w
towarzystwie rodzica bądź opiekuna świadomego znaczenia i wartości wszystkich
uczuć, wyrośnie na silnego, odważnego, empatycznego i przekonanego o własnej
wartości człowieka. Czy to nie jest naszym najważniejszym rodzicielskim
marzeniem?
dz.cyt. Magdalena Boćko-Mysiorska